niedziela, 5 stycznia 2014

Artur Domosławski "Śmierć w Amazonii. Nowe eldorado i jego ofiary".

Autor: Artur Domosławski
Tytuł: "Śmierć w Amazonii. Nowe eldorado i jego ofiary".
Wydawnictwo Wielka Litera, 2013
 
 
Kolejna książka z cyklu "nie do pomyślenia, że takie rzeczy dzieją się na świecie". Kolejne świadectwo tego, że rozwinięta cywilizacja potrafi świetnie zadbać o własne interesy kosztem reszty naszej planety. I niestety kolejne "pomniki" stawiane bohaterom, którzy potrafią się przeciwstawić olbrzymom, wydawałoby się, nie do pokonania. Piszę niestety, bo Ci ludzie "zarabiający" swoimi działaniami na miano bohaterów, powinni wieść normalne, zwykle życie a nie walczyć przeciwko korporacjom i bandytom zabierającym im i ich społecznościom przestrzeń do życia.
Artur Domosławski opisuje 3 przypadki bestialskich działań człowieka na terenie Amazonii.
Brazylia
Tutaj największym problemem jest nielegalne wycinanie lasów w celu pozyskiwania egzotycznego drewna, które potem w postaci podłóg, mebli i innych przedmiotów użytkowych trafia do bogatych krajów. "Wyroby z drewna to nie wszystko. Komu przyszłoby do głowy, że kupując samochód, lodówkę, pralkę, odkurzacz - w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Brazylii, Polsce, Japonii i wielu innych krajach finansuje pośrednio i nieświadomie nielegalne wycinanie lasów Amazonii?". Hutnictwo to druga największa przyczyna wycinki lasów. Ścięte drzewa spala się na węgiel drzewny, który następnie sprzedaje się hutom produkującym stal itd. itd. Aby pozyskiwać drewno oraz tereny pod hodowlę bydła, firmy i wielcy posiadacze ziemscy wyganiają z wielu obszarów ludność mieszkającą tam od wieków. Często ludzie są więzieni i zmuszani do niewolniczej pracy. Autor opisuje historię pary ekologów, którzy poświęcili swoje życie obronie lasów Amazonii i obronie prawa autochtonów do ziemi. Jose Claudio i Maria walczyli wiele lat, ostatecznie zabici przez przez ludzi, którym przeszkadzali. Eliminowanie wrogów poprzez zastraszanie i zabójstwa to powszechna praktyka. Winnych prawie nigdy nie udaje się ustalić. " [...] dzięki panującej wokół zabójstw ciszy, cieszymy się całkiem licznymi dostatkami: wygodnymi samochodami, stylowymi meblami, nowoczesnymi sprzętami domowymi, markowymi butami i wieloma innymi przedmiotami codziennego użytku, które uważamy za niezbędne. [...] Nie pociągnęliśmy za cyngiel. Nie widzieliśmy odległych - odległych również fizycznie, namacalnie - skutków mechanizmu społecznego i gospodarczego, w który jesteśmy zanurzeni. Potępiamy zbrodnię, tę i każdą następną. A czy możemy przysiąc, że nie bierzemy udziału w podziale łupu?"
 
Peru
Autor odwiedza Cajarmarkę, kolonialne miasto w Andach, w północnym Peru. Krajobraz zapierający dech w piersiach zniszczony jest przez wyrastające "znikąd" kopce, wyglądające jak wielkie hałdy piachu. Takie "kwiatki" zostawia po sobie przemysł wydobywający złoto, którego wielkie zasoby znajdują się właśnie w Peru. Ale te "góry", pozostające po wypłukiwaniu złota ze skał, to nie jest największy problem. Do płukania używa się wód z dziewiczych lagun, niszcząc je bezpowrotnie. Zużytą, zanieczyszczoną wodę odprowadza się potem do najbliższych strumieni i rzek. Doszło do tego, że mieszkająca tutaj od wieków ludność, kupuje wodę dostarczaną cysternami. Podobnie jak w Brazylii prawa autochtonów do ziemi są ignorowane. Ludzi zastrasza się i wygania z ich terenów, zatrudnia do niewolniczej pracy przy wydobyciu złota. Często dochodzi do skażenia wód rtęcią. Ludzie sprzeciwiający się tym praktyką giną w dziwnych okolicznościach, winnych prawie nigdy nie udaje się ustalić.
 
Ekwador
Amerykańska firma Texaco (potem Chevron) podpisała z rządem Ekwadoru umowę na wydobycie ropy na terenach Amazonii w tym kraju. W Stanach Zjednoczonych już od lat czterdziestych XX wieku istnieją klarowne i bardzo restrykcyjne przepisy, określające, jak takie wydobycie powinno wyglądać, aby było bezpieczne dla ludzi i środowiska. Ale okazuje się, że to co jest standardem w Stanach, można pominąć w Ekwadorze. Texaco pozostawiło po sobie niezabezpieczony muł po odwiertach, , niezliczone baseny substancji toksycznych na otwartym powietrzu, wodę poprodukcyjną spuszczoną do zbiorników z wodą pitną. Potężnemu koncernowi sprzeciwił się jeden człowiek: Pablo Fajardo - wychowywał się w skrajnej nędzy, ledwo udało mu się skończyć szkołę, potem korespondencyjnie skończył studia prawnicze by ostatecznie stanąć do walki przeciwko amerykańskiej firmie Chevron. Niewiarygodna historia życia jednego człowieka - i tak jak pisałam na wstępie: szkoda, że musiała się wydarzyć.
 
Zachęcam do lektury, aczkolwiek książka niewątpliwie może zasilić listę radiowej Dwójki "Książek, po których poczujemy się gorzej".
 
Moja ocena: 5/6

1 komentarz: